niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 2 - Będę walczył, będę kochał, będę się o ciebie bił

      Weszłam do domu, zamknęłam drzwi, przylgnęłam do nich plecami i powoli przesuwałam się w dół. Położyłam ręce na głowie i palce włożyłam między pasma włosów. Byłam załamana. Przysięgłam sobie i Mii, że nigdy nie zakocham się w męskiej kreaturze. I co? Dotrzymałam słowa. Ale boję się, że to się niedługo zmieni. Jedyny człowiek na świecie, który mnie rozumie? Zdecydowanie Leondre. Jemu powierzyłam sekret, jemu pokazałam prawie zagojone rany, jego przytuliłam jako pierwszego chłopaka. Na drugim miejscu będzie Mia, bo ona moich blizn nie widziała. A rodzice? Wracają do domu po 21:00 i zaraz idą spać bo w następny dzień muszą wstać o 5:00 rano. A ja często siedzę po nocy i piszę na blogach, siedzę w internecie i przede wszystkim słucham muzyki. Muzyka to w sumie moje życie. Dzięki niej podniosłam się na duchu i poczułam się lepiej. Często rozmawiam z Mią przez telefon o wielu rożnych rzeczach. A kiedy jest ciepło to wychodzę na deskę z Mią albo sama. Basen też często czuje moją   obecność. A co do sportu? Tylko siatkówka. Czasami ale to naprawdę czasami jeżdzę na łyżwach. Rolki w wakacje też zagoszczą na moich nogach, ale lepiej czuję się na deskorolkach. Fiszkach, waveboard'ach i takich innych. Co do moich zainteresowań? Raczej pisanie lub czytanie książek (najlepiej fantastycznych). Moje ulubione serie książek to Harry Potter i Saga Zmierzch. A z innych pasują  mi Horrory. Wszyscy myślą, że jestem typem samotniczki. Póki co spotykam się tylko z Mią. W sensie - jesteśmy przyjaciółkami. Czytam książki, piszę je, uczę się w miarę  dobrze - chyba jednak jestem typem samotniczki. 
     A co do startej szkoły?! Tam wszystko było inne. 6 klasa - 3 gimnazjum to najgorszy koszmar mojego życia. Rodzice znaleźli w tamtym czasie nowe prace, a mnie "koledzy" zaczęli gnębić. Przez 3 lata nikomu o tym nie powiedziałam. W 3 klasie gimnazjum przeprowadziliśmy się do Walii. Tu rodzice zajęli się tym samym co w tamtym kraju. Ale po 3 latach, gdy tu trafiłam poznałam Mię i jej powierzyłam  sekrety. Teraz trzymamy się razem. Gdyby nie ta szkoła i ten człowiek... Może już leżałabym w szpitalu. Ciekawe jest to jak jeden człowiek może zawrócić w głowie i zmienić czyjeś życie.  
     Teraz leżałam w łóżku i rozmyślałam nad sensem życia. Sięgnęłam po telefon po który rzadko sięgam. Po chwili usłyszałam dzwonek telefonu i wibrację. Nieznany numer. Postanowiłam odebrać bo mogło to być coś ważnego. 
- Hej, z kim rozmawiam? - odezwał się ten sam miodowy głos z akcentem prawdziwego Walijczyka. 
- A jak myślisz? - zaśmiałam się. - Z dziewczyną z ławki, która dała ci swój numer przed jej domem. 
- Uf, to dobrze. Bałem się że dałaś mi fałszywy numer. 
- Dlaczego miałabym ci dawać nieprawdziwy numer? Polubiłam cię.  - wyznałam, ale bałam się jego odpowiedzi. Nie wiem co mną pokierowało żeby tak powiedzieć...
- Łał... Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi... Bo wiesz, ja ciebie też polubiłem, a tak poza tematem to jak tam? - brzmiał jakby ktoś pierwszy raz powiedział do niego coś takiego...
- Jak zwykle, rodzice nie wrócili, a ja leżę na łożku i zastanawiam się czy pingwiny mają kolana. - westchnęłam bo miałam już dosyć. Chciałam do szkoły, spotkać się z ludźmi. Dziwne nie? 
- Jak chcesz to zawsze możesz zadzwonić i pogadać. - powiedział, a ja czułam jakby był koło mnie i wspierał mnie. Jak aniołek. Był takim moim dużym aniołkiem. 
     Rozmawialiśmy jeszcze parę minut i usłyszałam, że rodzice wchodzą do domu. Schowałam się pod kołdrę, włączyłam lampeczkę do czytania i przyczepiłam ją do książki. Czytałam "Zmierzch". Już 3 raz z rzędu. Wyobrażałam sobie siebie i Leondre. Po 2 godzinach czytania stanęłam na stronie 199 i poszłam do łazienki się umyć. Po wykonaniu wieczorno - nocnej rutyny poszłam na parapet. Bateria w telefonie pokazywała, że ma już 23%, więc podłączyłam PowerBanka i włożyłam słuchawki w uszy. Odpaliłam "Stressed Out" i zamknęłam oczy. Przysypiałam jak zwykle. Po chwili zobaczyłam mrygajace, niebieskie światło. To była Mia. Świeciła latarką w stronę mojego okna. Nie miałam pojęcia po co, ale po chwili sprawa się wyjaśniła. Mia zadzwoniła do mnie i wszystko mi opowiedziała. 
- Hejka. Śpisz już? - zapytała. 
- Nie, podziwiam powieki. Jasne, że śpię, to znaczy przysypiam. Streszczaj się, muszę się kłaść, jutro szkoła. - przewróciłam oczami i wskoczyłam do łóżka. 
- Charlie do mnie napisał. - pisnęła. 
- Łał, ale sensacja. - sarkastycznie powiedziałam. 
- Ale posłuchaj!!! - powiedziała jakby miało to być coś niesamowitego. - Przyjdzie jutro po mnie rano do szkoły!!! - czuć było w niej ten entuzjazm. Była bardzo, ale to bardzo przeszczęśliwa. 
- Mhm, nawet fajnie. - mruknęłam. - Super Mia, gratulacje, ciesz się ile chcesz, ale ja chcę spać. Dobranoc. - i odłączyłam słuchawkę. 
     Rano obudził mnie dzwonek telefonu. Co do ciuchów, które miałam wybrać... Biały T - Shirt z czarnymi i neonowymi nadrukami w stylu Tumblr'a. Do tego czarne spodnie z wysokim stanem, te same trampki, kolczyki i bransoletki. Włosy upięte w luźny kok i okulary na nosie. Makijaż? Jeśli podkład, róż, korektor i tusz do rzęs to makijaż, to tak właśnie wygląda. Zęby myte przez 3 minuty były białe, czyste i pachnące. Następnie śniadanie w towarzystwie książki i muzyki. Plecak był już spakowany zaraz po przebudzeniu, więc wystarczyło tylko schować tam telefon, książkę i pieniądze. Gdy zakładałam już moją czarną, zasuwaną bluzę z białymi troczkami, usłyszałam dzwonek do drzwi. Myślałam, że Mia idzie z Charliem, ale w drzwiach nie zastałam ani Mii, ani rodziców, bo wyjechali 20 minut temu do pracy. Zastałam Leo. 
- Hej. Wyszykowana? - zapytał Leo ubrany w czarną bluzkę z wielkimi dziurami pod pachami z białymi nadrukami oraz czerwono - czarną koszulę w kratkę z krótkim rękawem. Czarna czapka widniała na jego głowie. Zwykła materiałowa, czarna czapka. Jego spodnie - te same co wczoraj, tak samo jak trampki i case na telefon. Z telefonem w ręce (jego telefon był "ubrany" w przeźroczysty case z białą parasolką z deszczem czyli znak rozpoznawczy zespołu BMTH). 
- Emmmm... Tak. Po co po mnie przyszedłeś??? - musiałam zapytać! Od tak by tego nie zrobił. Zarzuciłam mój biały plecak i wyjęłam z kieszeni klucze, a następnie zamknęłam dokładnie dom. 
- Bo chciałem cię uszczęśliwić i chyba mi się udało. - spojrzał mi w oczy. Kierowaliśmy się w stronę przystanku autobusowego, kiedy napotkaliśmy wychodzącą z domu Mii parę gołąbków czyli ubraną na czarno - biało Mię i Charliego w czarnych spodniach i bluzce oraz dłuższej bluzie w wzór moro. Szliśmy do autobusu, potem siedzieliśmy razem w autobusie, razem weszliśmy do szkoły, normalnie jak najlepsi przyjaciele. 
     Po wejściu do szkoły usiadłam pod drzwiami klasy od chemii i wyciągnęłam z plecaka książkę. Zaczęłam ją czytać i tak się wciągnęłam, że nie usłyszałam nawet dzwonka na lekcje. Dopiero Leondre złapał mnie za nadgarstek i podciągnął do góry. Weszliśmy do klasy i usiedliśmy na swoich miejscach. Nadal nie miałam zaufania do reszty klasy. Jedynie do Mii i Leondre. 
- Żyjesz? - zapytał po cichu ze śmiechem. - Cały czas siedzisz tylko w tej książce. 
- Tak, zaczytałam się, przepraszam. - i weóciłam do dalszego czytania lektury. 
- Może spotkamy się dzisiaj? Co ty na to? - po dłuższej chwili zapytał Leond.. To znaczy Leo. 
- A w jakim celu??? - nie czułam głębszej potrzeby spędzania czasu z człowiekiem o tych samych problemach. To tak jakby spędzać czas z drugim sobą. Nie chcę aby patrzył na moje "cierpienie". Za każdym razem jak myślę o tym co mi się przytrafiło, moje oczy łzawią. A tym bardziej jeśli słyszę, że mój aniołek przeżywał to samo. 
- A w jakim celu spotykają się nastolatkowie??? - wybałuszył na mnie oczy. Oczekiwał odpowiedzi. 
- Aby: palić, pić, ćpać, wychodzić na imprezy, chodzić po opuszczonych domach, robić coś złego, zabijać innych nastolatków... Mam wymieniać dalej? - zapytałam aby pokazać mu jak bardzo ludzie mogą być źli. 
- Nie, chodzi mi o spotkanie się aby porozmawiać, pospacerować... Rozumiesz? - i zaczął przepisywać coś z tablicy. 
- Rozumiem... O 16:00 w parku koło fontanny? - rozpromieniłam się trochę... TROCHĘ...
- Okej. Pasuje. Przyjdę po Ciebie. 
     Kiedy wyszliśmy ze szkoły i znowu wszyscy razem (ja, Leo, Mia i Charlie) poodprowadzaliśmy się do domów, weszłam na górę do pokoju i zaczęłam się szykować. Była 15:04. Gdy wszystko zrobiłam, ogarnęłam się i byłam gotowa do wyjścia, zmieniłam jeszcze case na taki sam jak miał Leondre (też byłam fanką tego zespołu) i przyszedł Leondre. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam jak jego włosy powiewają na wietrze. Jak w filmie, nie? 


----------------
Serdecznie pozdrawiam "czytelników" i proszę o komentarze - to motywuje do dalszego działania! Serdecznie pozdrawiam Julię Biernacką, Nikolę Kuletę i Roksanę Ludian, które w pewien sposób "wspierają" mnie w pisaniu tego FanFiction. Wszelkie uwagi dotyczące tego posta/całego bloga proszę pisać w komentarzach - NIE na FB!  


wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 1 - Będę walczył, będę kochał, będę się o ciebie bił

*Liv*
     Czułam, że już usypiam, więc położyłam się już do łóżka. Nastawiłam jeszcze budzik na 8:30 i położyłam telefon na półce. Długo próbowałam usnąć, ale było trudno. Cały czas myślałam o szkole, jak to będzie... Po przeżyciach w gimnazjum, nie chcę już chodzić do szkoły... W końcu udało mi się usnąć, ale budziłam się w nocy dużo razy. Tak jak przewidywałam, obudziłam się wcześniej. Była 7:47. Wstałam, rodziców nie było w domu (jak zwykle) bo są w pracy od 7 rano. Podeszłam do szafy, ubrałam się, związałam włosy na odwal się, złapałam za telefon i poszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Jak co niedzielę na śniadanie było mleko z płatkami i bananem. To u mnie norma. Nagle słyszę chatakterystyczny dzwonek mojego telefonu.
- Liv?! - odezwał się głos w telefonie.
- Tak, tak. Co tam Mia? - odpowiedziałam i włączyłam głośnomówiący.
- Ubieraj się i chodź na deskę! - krzyczała z entuzjazmem, jakgdyby nigdy nic.
- Coś się stało? Okej zaraz się ubiorę... - i rozłączyłam się.
     Na szybko dokończyłam śniadanie i wstawiłam miskę do pustego zlewu, a następnie pokierowałam się do łazienki, by umyć swoje zęby z aparatem. Krótko mówiąc byłam wiecznie niezadowoloną z życia prawie 16 latką o ciemnobrązowych włosach sięgających do 3 cm za łokieć i o szaro - zielonych oczach, wiecznie kryjących wstyd i zażenowanie. Aparat na zęby noszę od 2 gimnazjum i mam nadzieję, że niedługo mi go zdejmą. Moją brzydotę podkreślają jeszcze duże okulary o grubych, czarnych oprawkach. Zwykle wyśmiewali się ze mnie, że jestem gruba, więc wzięłam się za siebie i schudłam 10 kg. Niestety wzrost pozostał ze mną i 175 centymetrowa prawie 16 latka została na tym świecie. Teraz ważę 55 kg i jestem z tego szczęśliwa.
     Myłam swoje zęby standardowo 3 minuty, a następnie oczyściłam twarz i nałożyłam na nią fluid i tusz do rzęs. Włosy związałam w moją ulubioną fryzurę, czyli luźnego koka z wychodzącymi po bokach pasmami włosów. Zarzuciłam na plecy mój biały plecak i otworzyłam szafkę na przedpokoju, a następnie wyjęłam moją różową fiszkę.
- Zapomniałabym o najważniejszych! - krzyknęłam i szybko pobiegłam na górę. Do plecaka spakowałam jeszcze moją ulubioną książkę i różowego PowerBanka.
     Wyszłam z domu i zamknęłam go na klucz. Mia jechała na swojej granatowej fiszce w moją stronę. Była to smukła blondynka o włosach do łopatek. Jej oczy zawsze promieniały radością, a na twarzy widniał szeroki uśmiech. Jest ode mnie niższa o parę centymetrów - ma 167 cm wzrostu. Jej styl ubioru był podobny do mojego, więc w sprawie ciuchów zwracałyśmy się tylko i wyłącznie  do siebie. Różniłyśmy się bardzo i myślę, że to nas do siebie zbliżyło. Poznałyśmy się zaraz jak się tu wprowadziłam, czyli jakiś rok temu w wakacje. Od tamtego czasu trzymałyśmy się razem. Gdy chodziłam tu do gimnazjum musiałam sobie radzić sama bo Mia chodziła wtedy do innej szkoły. A teraz idealnie dopasowali nas do tej samej klasy. Mamy swoje tematy, nocujemy u siebie itp. itd.
*Mia*
     Myślę, że Liv to szczęśliwa osoba, ale potrzebuje więcej motywacji. Zawsze się wspieramy i większiść rzeczy robimy razem, tym bardziej, że oby dwie nigdy nie miałyśmy chłopaka. Liv boi się ich najbardziej, gdy opowiedziała mi o co chodzi zrozumiałam ją i nie próbowałam zaprzeczać, że chłopaki to ZŁO. Współczuję jej, że miała taką sytuację, no ale zdarza się. Na dodatek jej rodziców ciągle nie ma w domu bo pracują od 7:00 do 21:00. Liv zwykle całymi dniami w wakacje siedzi ze mną, wychodzimy na dwór, a wieczorem zamyka się w pokoju i cały czas spędza na siedzeniu w komputerze, telefonie lub tablecie. Jej zainteresowania to portale społecznościowe i blogi. Sama kilka pisze i wychodzi jej to. Mieszkam kilka domów od niej, więc czasami widuję ją w oknie o nocnej porze z słuchawkami w uszach.
     Resztę dnia spędziłyśmy na jeżdżeniu na deskach i zwiedzaniu naszego miasta. Lubiłyśmy razem chodzić na dłuższe spacery. Mogłyśmy się wtedy wygadać i posłuchać ciszy miasta. Mieszkałyśmy w tak nudnej dzielnicy, że do każdej większej musiałyśmy dojeżdżać autobusem, do którego przystanku idzie się 30 min. Był jeden plus. Mieszkałyśmy 15 minut od morza. Często tam chodziłyśmy się poopalać, czy pograć w siatkówkę.
*Liv*
     Nasz dzień zakończył się w miarę normalnie - poszłyśmy do ogródka Mii by napić się zimnej lemoniady i powspominać te wakacje. Siedziałyśmy tam może do 21:00 po czym poszłam do domu. Wieczorna rutyna wyglądała tak samo jak poprzednio: muzyka, kąpiel, nastawianie buzika (tym razem na 5:40) i spanie.
     Głośny dźwięk budzika rozbudził mnie ze snu, którego nagle zapomniałam. Usiadłam na moim łóżku, odepchnęłam kołdrę na prawo i zwiesiłam z niego nogi, po czym wsadziłam je w kapcie. Musiałam się spakować, wziąć nowy plan i rozpiskę klas, w których będę miała nowe lekcje. Kiedy spakowałam już wszytskie 8 przedmiotów, które dziś będę miała, podeszłam do szafy.
- Pffffff. Trudny wybór. - westchnęłam i zaczęłam się zastanawiać nad moim ubiorem. Jednak po krótkiej chwili zdecydowałam się na białe spodnie z dziurami na kolanach i przetarciami na całej długośc. Do tego dobrałam czarną  bluzę z długim rękawem i z nadrukiem "Break The Rules", bo było chłodniej niż zwykle (i tak zawsze podwijam rękawy). (ogółem rozpoczęcia roku tam nie było, dostaliśmy maile z planem lekcji i rozpiską sal) Do tego dobrałam czarne trampki ze świecącą podeszwą, dwie wstążki i tatoo choker na rękę. W uszy wsadziłam dwie pary kolczyków: w każde ucho dwa inne kolczyki (czarna i biała kulka w lewe i czarna i biała kulka w prawe).
     Wzięłam ze sobą kosmetyczkę, telefon i ładowarkę, a potem poszłam do łazienki. Standardowo: zęby, włosy (tak samo luźny kok jak dzień wcześniej) i makijaż. Dodatkowo pomalowałam usta pomadką o przeźroczystym kolorze i zapachu Sprite'a. Wyczyściłam okulary specjalną ściereczką i założyłam na swój nos. Weszłam do pokoju po plecak i zeszłam na dół. Na stole leżało gotowe śniadanie, bo rodzice wyjechali do pracy 5 minut temu. Spojrzałam na zegarek - wybiła *6:45*. Nie musiałam się spieszyć. Zjadłam śniadanie i pozmywałam po sobie, a następnie zadzwoniłam do Mii. Gadałyśmy przez parę minut, a o 7:00 wyszłam po Mię. Zadzwoniłam dzwonkiem do jej domu, otworzyła jej mama i wpuściła mnie do środka. Po schodach pędziła Mia.
- Hej! - krzyknęła kierując się w moją stronę.
- Hej. Spakowana? - zapytałam i powoli wyszłyśmy z jej domu.
- Tak, tak. A ty?
- Już o 6:00. - zaśmiałam się.
     Szłyśmy do szkoły spacerkiem a raczej tylko przez 30 minut, bo dalej dojeżdżałyśmy autobusem. W szkole byłyśmy gdzieś koło 7:37. Gdy wysiadłyśmy z pojazdu, stanęłyśmy jak wryte. Przed liceum było pełno ludzi, którzy rozmawiali tak głośno, że można było usłyszeć każde ich słowo. Po chwili weszłyśmy do holu głównego gdzie był plan szkoły. Przekierowałyśmy się na piętro 2 do sali 63. Tam siedziało paru uczniów, coś koło 10, z czego nasza klasa miała liczyć 32 osoby. Lekcje miały się rozpocząć za 12 minut. Poszłyśmy na pobliski parapet, pogadałyśmy trochę, po czym bardzo szybko zleciał nam czas i zadzwonił dzwonek. Weszłyśmy jako ostatnie. Rozejrzałyśmy się po klasie. Nie było wolnych miejsc aby usiąść razem. Pani posadziła nas z... CHŁOPAKAMI. Niestety Mia siedziała w rzędzie przy ścianie a ja w rzędzie przy oknie. Dzielił nas środkowy rząd i ONI. Mnie pani przysadziła do chłopaka mojego wzrostu o miłym uśmiechu i brązowych oczach z pieprzykiem pod jednym z nich. Wyglądał na sympatycznego, a czy taki był? Mia została przydzielona do wysokiego blondyna o kościstych policzkach i szerokim uśmiechu. Po 2 minutach zamieszania wychowawczyni oznajmiła: "Na każdym przedmiocie będziecie siedzieć z tymi samymi osobami", a następnie sprawdziła listę obecności. Mnie wyczytała jako 8.
- Livia Cooper. - powiedziała i rozejrzała się po klasie w poszukiwaniach mojej osoby.
- Jestem. - powiedziałam i uniosłam dłoń, aby mogła mnie ujrzeć.
- Dobrze. - mówiła dalej. - Leondre Devries. - jego wyczytała jako 9.
- Tutaj. - podniósł rękę siedzący koło mnie chłopak o ciemno - brązowych włosach z rozjaśnianą grzywką. Po bokach i z tyłu jego włosy były krótsze niż reszta. W sumie chłopak był nawet ładny. Starałam się nie patrzeć w jego stronę.
     Resztę lekcji nic się nie odzywałam, a gdy zadzwonił dzwonek na przerwę trochę mi ulżyło. Spakowałam się i chciałam wyjść z klasy, ale czyjaś dłoń mnie zatrzymała.
- Czekaj. - zawołał znajomy mi głos. Odwróciłam się, a tam napotkałam sąsiada z ławki. Energicznie wyrwałam nadgarstek z jego uścisku. - Coś się stało?
- Nie nic, nic. - odpowiedziałam i patrzyłam się w ziemię.
- Jesteś tu nowa? - zapytał.
- W pewnym sensie. - i zmieniłam pozycję. Wyprostowałam się lekko i splotłam ręce na wysokosci żeber. Dopiero wtedy zauważyłam jego śnieżno - białe zęby, które szczerze się do mnie uśmiechały.
- To znaczy? - i powoli 'wypychał' mnie z klasy. Jego dotyk na moich plecach lekko mnie denerwował, czułam się nieswojo.
- Mieszkam w tym mieście od roku, chodziłam do gimnazjum 'BelGaso' ale teraz już czas na liceum, więc no... - szlismy razem w stronę kolejnej sali, która była na parterze. Rozmawialiśmy chwilę i w sumie oswoiłam się trochę. Był dla mnie bardzo miły. Opowiedział co nie co o sobie, a jego styl - perfekcyjny. Szara bluza bez nadruku z podwiniętymi rękwami, czarna czapka na głowie, czarne spodnie z dziurami na kolanach i czarne trampki. Dodatkowo iPhone wystający z kieszeni i biała słuchawka w jednym uchu.
     Gdy spotkałam się z Mią, która podbiegła do mnie roztrzęsiona od razu spytałam o co chodzi.
- Co jest? Coś ci zrobił?
- Co? Nie, on jest cudoooowny! - Mia rozmarzyła się trochę. - Jego oczy, i policzki są cudne! A jak tam z twoim? - zapytała skupiając się na chwilę na tym co miałam zamiar powiedzieć.
- Nie jest zły. W miarę miły i przystojny. Rozmawialiśmy chwilę. Sympatyczny. - zaśmiałyśmy się. Nigdy nie spotkałam tak miłego chłopaka.
- A posłuchaj jak u mnie! Nazywa się Charlie Lenehan. Jest tutaj nowy, mieszka tu od 6 miesięcy, przeprowadził się z Anglii. Mieszka w naszej okolicy, parę minut przed przystankiem autobusu. - powiedziała i chciała powiedzieć jeszcze więcej, ale przerwał jej dzwonek na matematykę.
     Siedliśmy na tych samych miejscach co na lekcji wychowawczej, czyli ja i Leondre w ostatniej ławce od okna, a Mia i Charlie w ostatniej ławce od ściany. Lekcja przemijała normalnie. Widziałam, że Mia zaczęła rozmawiać z Charliem, więc ucieszyłam się z tego powodu. Leondre co jakiś czas pytał mnie o różne rzeczy związane z moim życiem. Cieszyłam się, że nie jest takim chłopakiem jak chłopaki z gimnazjum. Miło się z nim rozmawiało. Nasza nieznajomość przerodziła się w lekką znajomość.
- Leondre? - zapytałam. - Mogę cię o coś zapytać? - chciałam zacząć rozmowę aby nie było, że jestem małomówna czy coś.
- Mów mi Leo, ok Livia? - spojrzał mi w oczy. Wystraszyłam się.
- Dobrze Leo. A ty mów mi Liv. - i ukazałam lekki uśmiech na twarzy.
- No, a więc o co chciałaś mnie zapytać?
- Emmm... Co myślisz o... Prześladowcach na przykład w gimnazjum, czy szkole podstawowej? - zapytałam i od razu spojrzałam w swój zeszyt. Nie chciałam zwracać na siebie uwagi, że to może dotyczyć mnie...
- Mmmh. - westchnął - Mogę powierzyć ci sekret? - zapytał i złapał mnie za nadgarstki.
- Tak, jasne. - bałam się odpowiedzi, a jego ręce były na moim ciele.
- Ja sam byłem prześladowany. - przeniósł swoje dłonie na moje - Nie powiesz nikomu, prawda? - spojrzał na mnie błagającym wzrokiem.
- Tak... - próbowałam powstrzymać łzy, ale jedna z nich popłynęła na moją rękę - tak.
- Ej, halo, Liv! Co się stało??? - dotknął ręką mojego podbródka i lekko uniósł do góry - Co jest?
- A jak myślisz? - w tym momencie zrobiło mi się tak źle, czułam jakby znowu kopali mnie po brzuchu, bili w twarz, a zarazem szkoda mi było Leo. Czułam, że nie jestem jedyna, ale to dawało mi jeszcze więcej przykrości - Ja też... Byłam prześladowana. - zaczęło ze mnie lecieć coraz więcej łez, ale siedziałam w ostatniej ławce i widział je tylko Leondre.
- Kurcze, nie martw się. - otarł ze mnie łzy, ale sam nie mógł się powstrzymać. Objął mnie ramieniem jakbyśmy się znali dobre parę lat. Jego łza spadła na moje plecy. Czułam bicie jego serca. Był taki miły dla mnie. Jego ciepło... Czułam się tak dobrze. Jakbym miała przyjaciela.
***dzwonek***
- Okej, otrzyj łzy i chodź, pokażę ci coś. - powiedział, zabrał rzeczy ze swojej ławki i złapał za nadgarstek. Przejechał po nim palcem. Przez jego ramię widziałam co się tam działo. Miał rany. Okaleczał się. Przykro mi było patrzeć na to, więc wychodząc ze szkoły za rękę puściłam go i stanęłam.
- Leo... - spojrzałam mu w oczy - Widzę, że lubisz rysować. - i odsłoniłam wstążkę z ręki. Ukazało mu się 5 blizn.
- Co? - spojrzał na moją rękę, a następnie na swoją. - Tak. Tak właśnie jest. A teraz chodź. - i z przygnębioną miną zaprowadził mnie na tyły szkoły. - Wiesz co? W tej szkole kiedyś było też gimnazjum. Nie tak dawno. Bo jeszcze rok temu chłopak o imieniu Leondre uczęszczał tutaj do 3 gimnazjum. A w tym miejscu - wskazał palcem ma pomazaną sprayem ścianę - go bito.
     Nie mogłam uwierzyć. On, był bity tutaj, w tej szkole. Zastanawiało mnie jedno. Czy ktoś to w ogóle zauważył? Przez ile lat był gnębiony i poniżany? Do kogo się zwrócił? Czy ktoś mu pomógł? Miałam tyle pytań w głowie... W pewnym momencie podszedł do mnie i powiedział.
- Mam nadzieję, że już nigdy nie zrobią nam takiej krzywdy, ani my sobie też. - trzymając mnie za ręce, puscił je i przeniósł je na ramiona. PRZYTULIŁ MNIE. Pierwszy chłopak w życiu przytulił mnie. To był dla mnie szok. Nie wiedziałam co mam zrobić, ale zrobiłam to samo. Staliśmy tak, aż do dzwonka, czyli coś koło minuty. Potem bez słowa pokierowaliśmy się w stronę sali od biologii. Reszta dnia - bez słowa.
     Kiedy wychodziłam z Mią ze szkoły podbiegli do nas Leondre i Charlie. Wyższy z nich stanął koło Mii, a Leondre koło mnie.
- Odprowadzimy was do domu. Mamy po drodze. - powiedział blondyn.
- Okej! - uradowana Mia uśmiechnęła się w stronę Charliego.
- Może być. - wymamrotałam pod nosem. Obojętne mi było już wszytsko. Chciałam się dowiedzieć jak najwięcej o Leondre. Na nim mi zależało.
     Charlie odłączył się jako pierwszy 5 minut za przystankiem. Nastęonie była Mia. 5 minut przed moim domem. A teraz JA i LEONDRE. Odprowadził mnie pod same drzwi.
- Nie martw się tym co jest teraz, bo teraz nic ci nie grozi. W naszym liceum są osoby z wzorowym lub bardzo dobrym zachowaniem. Nikt ci nic nie zrobi, nikt cię nie zrani, rozumiesz? - zapytał.
- Mam taką nadzieję. - powiedziałam i chciałam już wejść do domu, kiedy usłyszałam jego słowa.
- Dasz mi swój numer? Zadzwoniłbym wieczorem, pogadamy, możesz mi się wyżalić. - zapytał i wystawił telefon.
- Tak, jasne. Dzwoń kiedy chcesz. - i wpisałam mój numer w jego telefon. Na pożegnanie przytulił mnie jeszcze raz i poszedł dalej do swojego domu. Ten dzień był cudowny. Poznałam cudownego czlowieka. Rozumiejącego, czułego i kochającego. Wiedziałam, że ten rok szkolny będzie idealny.

niedziela, 10 stycznia 2016

PROLOG - Będę walczył, będę kochał, będę się o Ciebie bił

*Liv*
     Jestem Liv, razem z moją przyjaciółką Mią byłyśmy na spacerze (tak szczerze to na zakupach, ale szłyśmy przez park wolno i uważnie) i myślałyśmy cały czas o zeszłym roku szkolnym. Teraz w nowej szkole (liceum) będzie nam lepiej (chyba)...
- Myślisz, że tak łatwo jest o tym zapomnieć??? - spytałam zdenerwowana Mię...
- Wiem, że tamten czas był dla ciebie trudny, ale czas o tym zapomnieć! - i poklepała mnie po ramieniu.

*Mia*
     Nie wiem o co jej chodziło. Rozumiem, miała problemy, ale musi o tym zapomnieć. Niech przynajmniej postara się o tym zapomnieć.
- Przestań się smucić. Jeszcze tylko 2 dni i rozpoczniemy nowy rok szkolny, to tak jak nowe życie. - zaśmiałam się.
- No nie wiem. Nie jestem gotowa. Nowi nauczyciele, koleżanki... KOLEDZY. - podkreśliła słowo "koledzy" aby doszło to do mnie.
- Słuchaj... Pójdźmy do sklepu, kupmy parę ciuchów i kosmetyków, pójdźmy zrobić ci nowy fryz i paznokcie - będzie perfect! - zaśmiałam się.

*Liv*
     Nie wiem co nią kierowało. Gadała głupoty. A poza tym - skąd wezmę pieniądze???
- Dzięki, chętnie, ale nie mam pieniędzy. - spojrzałam w ziemię.
- Ehhh, ja zapłacę. - i zaczęła ciągnąć mnie za rękę do najbliższej galerii.
- Co?! Co ty robisz?! - próbowałam się jej oprzeć.
- No chodź...
     Weszłyśmy do miastowej galerii. Pierwszy lepszy sklep - H&M. Tam razem z Mią zaczęłyśmy przeglądać co drugą rzecz z wieszaków. Wybrałyśmy 3 pary spodni, 2 bluzy, 2 koszulki z krótkim rękawem i 1 letnią koszulkę z wielkimi dziurami po bokach. Poszłyśmy do przymierzalni. Pięć następnych sklepów poszło jak z płatka. Następnie paznokcie i włosy a potem wreszcie dom. Wróciłam do domu po 20:00. Jak zwykle padłam na łóżko. Po chwili wstałam, poprawiłam włosy i podeszłam do mojej białej szafy. Otworzyłam ją, po czym zaczęłam wkładać nowo kupione ciuchy. Byłam dumna z moich nowych, błękitnych paznokci. Ogółem walczyłam z nałogiem obgryzania paznokci od 12 roku życia... A teraz mam prawie 16 lat. Jutro ostatni dzień wakacji, więc trzeba go dobrze wykorzystać. Poszłam się wykąpać, gdy wyszłam z wanny było przed 22. Usiadłam na grubym, szerokim parapecie okna. Był typowy dla zagranicznych okien. Spojrzałam w zachodzące słońce, włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam muzykę.





***Czekam na komentarze - to daje zachętę. Hejty mi nie przeszkadzają, więc no... Kolejny rozdział już niedługo.( Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej zapraszam na snapa: lliiwwiia, instagrama: lliiwwiia i na FB: Liwia Duś )***